sobota, 3 grudnia 2011

#1



Sarah


Wyjazd na studia zawsze był dla mnie ogromnym wydarzeniem. Planowałam go razem z mamą już wiele lat wcześniej siedząc z mamą i tatą przy kominku w mroźne, zimowe wieczory. Popijaliśmy wtedy ciepłe kakao, wszyscy szczelni opatuleni w koce snuliśmy wyobrażenia o mojej przyszłości i o tym jak cudownie byłoby dostać się na dobre studia w dobrym towarzystwie. Przyszłość o której rozmawialiśmy tak długo nadeszła niespodziewanie szybko. W mgnieniu oka minęło kilka lat liceum, moja osiemnastka, która bez wątpienia była najlepszą imprezą w moim życiu, a teraz siedząc w moim różowym pokoju pełnym zdjęć i pamiątek z wielką walizką staram się zapakować całe moje życie i wyjechać kilka tysięcy kilometrów od domu żeby spędzić zdecydowanie najlepszą część mojego życia z nowymi znajomymi.
Na ścianach, które starannie dopracowywałam znajdowało się dosłownie wszystko co miało dla mnie jakąś wartość. Można było znaleźć tak mnóstwo pocztówek. Niektóre z nich przebyły naprawdę długą drogę żeby znaleźć się w moim pokoju i byłam dumna z tego jak wiele udało mi się ich zgromadzić. Zdecydowanie więcej w całym pomieszczeniu było zdjęć. Ja i moje trzy najlepsze przyjaciółki; Libby, Sam i Alexandra i ja. Na każdym zdjęciu uśmiechnięte. Chociaż zdarzają się i takie kiedy nasze miny są co najmniej dziwne. Pokazujemy języki, robimy zeza, dajemy sobie nawzajem buziaki. Takie fotografie jednak najbardziej do mnie przemawiają. Na mojej twarzy od razu pokazuje się szeroki uśmiech na samo wspomnienie rzeczy jakie wtedy wyprawiałyśmy, czy słów, które wypowiadałyśmy. Wspólny wyjazd do Nowego Jorku był zdecydowanie najlepszą rzeczą jaka mogła mi się przydarzyć. Wszystkie bawiłyśmy się świetnie, a wspomnienia sprawiają, że wiem jak cudownie jest mieć takie trzy roześmiane osoby przy sobie. Były przy mnie praktycznie zawsze, a teraz musze je opuścić. Princeton to college o którym marzyłam, dlatego nie mogłam zrezygnować z niego tylko ze względu na nie. Ale już teraz wiedziałam jak bardzo będę tęsknić za każdą z osobna i za wszystkimi na raz.
Pakowanie sprawiało mi zawsze ogromną trudność. Nawet przy okazji tygodniowych wakacji nie wiedziałam ile rzeczy powinnam zapakować. Tym razem zadanie wydawało się być ułatwione, gdyż zabrać muszę większość rzeczy. Otwierając więc szafę wyciągnęłam z niej wszystkie ubrania na wieszakach i włożyłam do walizki. Następnie do drugiej włożyłam kosmetyczki, album ze zdjęciami i kilka ramek, żeby po przyjeździe mięc zarówno rodziców, przyjaciółki jak i dziadków przy sobie.
Wiedząc, że następnego dnia czeka mnie długa podróż postanowiłam położyć się wcześniej. W małym miasteczku, w jakim przyszło mi mieszkać lotnisko było oddalone o dobre kilkaset mil. Więc łącznie z trzygodzinną podróżą samochodem dostanie się na uniwersytet zajmie mi jedynie prawie dziesięć godzin. 
Na samą myśl opadłam bezwładnie na łóżko. Wiedziałam, że pewnie i tak nie zasnę zbyt prędko. Zbyt dużo zostawiam tutaj by móc zasnąć spokojnie. Przykrywając się szczelnie kołdrą zamknęłam oczy i starałam się nie myśleć o niczym. Nie minęło piętnaście minut kiedy moja mama weszła do pokoju. Usiadła na rogu łóżka i spojrzała na mnie troskliwym wzrokiem typowym dla martwiącej się matki.
-Jestem pewna, że sobie poradzisz gdziekolwiek będziesz. Nie stresuj się, kochanie. Nie ma czym.- powiedziała całując mnie w czoło, a następnie udała się w stronę wyjścia. Zerkając na mnie ostatni raz uśmiechnęła się szyderczo i zniknęła za drzwiami. Zastanawiałam się co miał oznaczać ten uśmiech na ustach kobiety, która wcześniej wypowiedziała słowa otuchy w stronę spiętej wydarzeniami dnia jutrzejszego córki.
Nie musiałam długo czekać. Dosłownie dziesięć sekund później na moim łóżku znalazła się boska trójka. Każda z nich zaczęła mnie przytulać nie zwracając uwagi na to, że leżę przyduszona pod kołdrą.
-Nie wyobrażasz sobie nawet jak cholernie będziemy za Tobą tęsknić- rzuciła Sam pozwalając mi na chwilę odetchnąć. Natychmiast wyswobodziłam się z ich objęć, a kołdrę zepchnęłam na drugą połowę łóżka.
-Nie mogłyśmy nie przyjść. Sama myśl o tym, że leżałabyś tu całą noc rozmyślając sprawiała, że nie mogłam wysiedzieć w domu. I proszę bardzo. Tadam!- zaśmiała się dźwięcznie Libby, najmłodsza i zdecydowanie najbardziej dziecinna osoba z naszej czwórki. Mimo to, właśnie ona poprawiała nam zawsze nastrój w gorsze dni, a w normalnych sytuacjach doprowadzała nas do łez. Teraz nie wiedziałam co powiedzieć. Łzy same cisnęły mi się do oczu, ale nie z powodu wyjazdu, tak bardzo cieszyłam się, że są teraz ze mną, że nie potrafiłam okazać tego w inny sposób. -Dzięki dziewczyny, nawet nie wiecie ile to dla mnie znaczy.- powiedziałam tuląc je wszystkie razem do siebie. Wszystkie rozkleiłyśmy się jak dzieci na myśl o tym co nas teraz czeka, mimo iż miałyśmy skończone osiemnaście lat, wciąż nie czułyśmy się w pełni dorosłe, dojrzałe do tego żeby podjąć takie kroki. Ostatnie wspólne chwile spędziłyśmy na wspominaniu wspaniałych wakacji, których z pewnością żadna z nas nie zapomni do końca życia. Później zasnęłyśmy wszystkie w moim małżeńskim łóżku, dopiero około godziny szóstej kiedy zadzwonił budzik moje przyjaciółki rozeszły się do swoich domów, a ja zaczęłam przygotowania do wielkiej podróży.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz